Jakub Heysel

Jakuba Heysla znałem właściwie od dzieciństwa, chociaż różnie bywało z naszym kumplowaniem się, choćby dlatego, że był ode mnie o wiele starszy. Niestety. Zaginął jakiś czas temu i nie ma od niego żadnych wiadomości. Przejąłem archiwum i będę próbował opowiedzieć o Jakubie Heyslu, a właściwie to w pewnym sensie, to sam opowie o sobie, bo będę publikował jego teksty. Zanim zaczniecie to czytać, to ściągnijcie sobie granie Heysla, włączcie i wracajcie do czytania, bo będzie co czytać, myślę. Można posłuchać Mp3, można też pobrać obraz płyty – lepsza jakość. Heysel postanowił rozdawać owe granie. Myślę, że słuchając sprawicie mu, gdzieś tam, wielką przyjemność.

I pozostał gdzieś na dnie dzieci śmiech lub płacz, gdy oczy zaprószy im śnieg.

Zespół HEYSEL

Płyta została nagrana w składzie: Kajtek na bębnach, Rysiek na basie, Marek i Szczygieł na gitarach i tyle ich było.

Odwiedź kanał YouTube zespołu

Jakieś znalezione teksty Jakuba

mój świat jest taki malutki
gdy siedzę skłębiony w purchawce
nie mam smutku i białej poświaty
mam obraz Twojego ciała
gdy zbliżasz sie choćby na moment
rozwarstwia się i trzeszczy
coś w mojej głowie
pojawia się wszechświat potężny
tłusty i rozszczepiony
zamknij choć drzwi za sobą

Nie szukaj miłości w polu,
we mgle
Nie biegaj po świecie patrząc,
byle gdzie
Bo miłość schowana jest w Tobie,
gdzieś na dnie
Więc dobądź ją teraz i pokaż,
ją mnie.
Gdy pomyślałem o niej zobaczyłem las,
ciemny las
Gdy poczułem ją dobył mnie ból,
piękny ból,
Gdy zatęskniłem za nią dotknął mnie żal,
ciepły żal,
A gdy ją kiedyś zobaczę to taki dźwięk,
głuchy dźwięk

Czy znajdę w sobie tyle pokory
by być
razem z nią
Czy znajdę w sobie tyle oddania
by opiekować
się nią
Czy znajdę w sobie tyle młodości
by zaczarować
jej świat
Czy znajdę w sobie tyle czułości
by słodki był
jej sen
Czy znajdę w sobie tyle radości
by cieszyć się
razem z nią
Czy znajdę w sobie tyle miłości
by kochać ją
cała krwią

A jeżeli Bóg
da mi jeszcze raz
jedną małą szansę
bym kochał jeszcze raz

A jeżeli Bóg
sprawi znowu że
wróci dobra miłość
i podniosę się

A jeżeli Bóg
znów pokocha mnie
wtedy się okaże
jesteś obok mnie

Kochałem się z Tobą, tak starannie,
byś nigdy więcej nie zaznała rozkoszy
takiej rozkoszy
i o niczym więcej nie myślałem

Czekam na śmierć jak na pierwszy pocałunek
Mężatki to głupie cipy tak jak i ich mężowie

Michaił – przyjaciel domu

Czasami mi się przyglądasz jak piszę, albo jak jadę autem, czasami mówisz, bym zmienił muzykę a przynajmniej ściszył.
A czasami patrzysz za siebie.

Te drzewa, które razem oglądaliśmy
i te drzewa, do których się przytulaliśmy,
pewnie się zmieniły
ale
niewiele

Patrz, jaki teatr:
ludzie przysięgają sobie wierność dozgonną
z suflerem brzemiennym w słowo

ZACZYNAM MIEĆ PEWNĄ PRZEWAGĘ
NAD
SAMYM
SOBĄ

A może jeszcze poczujesz ten
puls,
rytm serca,
oddech
i drżysz.

Te teksty nie są chyba najlepsze, wybierałem zupełnie przypadkowo. Kwitną w nieładzie, czekają aż do nich dotrę. Jakub Heysel, z tego co wiem nigdy i nigdzie nie publikował swoich tekstów. Uważał, że tomiki są dla kolesi w okularach z niestarannie zarzuconym szaliczkiem. Twierdził: Jak można wykonywać zawód poety. Jak idziesz do hydraulika, czy do lekarza, to wiesz czego od nich oczekujesz, a od poety? Wydają tomik i nabierają przekonania, że oto są już profesjonalnymi [sic!] poetami.

siedzę w barze
słaniam się
nagle trawnik
wita mnie

leżę martwy
plecy w dół
rozmemłany
w oczach sól

nagle patrzę
ściska mnie
ona stoi
śmieje się

leżę cicho
słucham jej
ona krzyczy
nie wierć się

szarpie smyczą
ucisz się
choć nie mówię
ściszam się

wali z pięści
gnoju ty
czemu śmierdzisz
niemyty

ściskam pęcherz
gromi mnie
nie wytrzymam
zleję się

nagle puszczam
żółta czadź
co się dzieje
kurwa mać

sikam w przestrzeń
byle gdzie
nagle słyszę
jak we mgle

płacze ona
skarży się
a ty świnio
zlałeś się

Jak Zły, pojawiał się i znikał, zawsze gdy była taka potrzeba. Mówił coś albo śpiewał, uśmiechał się, powiedział dowcip lub go wysłuchał. Aż wcięło go na amen. Zapowiadał, że niebawem znika, cokolwiek to znaczy. I zniknął, nie pojawił się choć czekaliśmy. Niby go gdzieś widziano, niby słyszano ale okazywało się, że to nie on.

Dostałem maila z pytaniem, czy piosenka Anna wie dotyczy konkretnej kobiety. Odpowiadam: nie wiem. Wiem natomiast, że w oryginale Jakub śpiewał Ona wie. Pytałem kolesi co to grają, czemu jest Anna, powiedzieli, ze ktoś w chórku nie dosłyszał i zaśpiewał Anna i tak zostało. Wśród zapisków Heysla znalazłem opowiadanie o kobiecie, gdzie często posługiwał się zwrotem Ona wie, może to o niej piosenka?

Opowiadanie Heysla o Andżeli, która wszystko wie (oczywiście tytułu takiego nie było, sam go wymyśliłem, by jakoś uporządkować bałagan w notatkach Heysla )

Andżela jest prosta, jest prosta jak cegła. Cegła obdarzona rozumem, ma podstawową wiedzę do czego służy, mądra cegła znajduje się w murze, bo znalazła swoje miejsce przeznaczenia, głupia cegła przewraca się po budowie i przeszkadza, by w końcu sczeznąć. A ona wie, ona wszystko wie. Ona zna swoje miejsce przeznaczenia. Nie zostawia pytań bez odpowiedzi, wszystko jest proste i oczywiste. Bywałem w jej towarzystwie. Była piękna. Czarnowłosa i jasnooka o doskonałej urodzie lalki. Niewysoka, choć parametry kobiecości wypełniały na maxa jej bialo-przeźroczystą skórę, czyniąc ją napiętą jak rajtuzy Micka Jaggera.
– Jesteś piękna i ponętna Andżelo, mówię.
– No, no. Nie zakochaj się przypadkiem we mnie Kubusiu Maleńki.
– Czemu nie, fajnie jest sie zakochać.
– Kubusiu, miłość to jest wtedy, gdy kobieta bierze z facetem ślub, choć to niby de mode.
– To gdybyśmy wzięli ślub to bylibyśmy zakochani?
– Nie, Kubusiu Maleńki, nigdy nie wzięlibyśmy ślubu. Mąż to musi być ktoś reprezentacyjny, z kim można się gdzieś pokazać. Mąż musi być oczytany i zajmować stosowną pozycję społeczną, no wiesz, musi być to ktoś w miarę ważny. Ty jeździsz na tym połamanym rowerze, jak jakiś Chińczyk. No i wyglądasz jakoś dziwnie, niby hipis albo jakiś punk, takie nie wiadomo co. Jesteś starym koniem i powinieneś przestać wyglądać jak dupek jakiś. Z tobą ślub może weźmie jakaś popierdolona małolata.
Ona wie. Ona wszystko wie.
Bóg obdarował wiedzą kota, gdzie szukać mysz, mysz, gdzie rośnie zboże i polny kwiat gdzie ma wyrosnąć, by być pięknym. Bóg nie wszystkich obdarował mądrością , prostotą i oczywistością.
Czemu?
Ona wie, ona wszystko wie.
Nie zostanę mężem Andżeli, nie będę przez nią pokochany. To czemu tyle o niej myślę?
– Boś głupiutki Kubusiu Maleńki, bardzo głupiutki.

Oryginalny tekst Ona wie (najprawdopodobniej, bo piszę z pamięci, nie znalazłem w Heysla szpargałach tego tekstu)

Wie, wie, Ona wie,
Ona wszystko wie
Za ile i gdzie
Czy dobrze, czy źle
Ona wszystko wie.

Wie, wie. Ona wie
Ona wszystko wie
Kto leży na dnie,
Kto w górę się pnie
Ona wszystko wie

Wie, wie. Ona wie
Wie, wie. Ona wie

Wie, wie. Ona wie
Ona wszystko wie
Co w domach się je
I gdzie bywa się
Ona wszystko wie

Wie, wie. Ona wie
Ona wszystko wie
Czy długi, czy nie
Kto kocha, kto nie
Ona wszystko wie

Wie, wie. Ona wie
Wie, wie. Ona wie

Wiem, że jest więcej tekstów o Andżeli, ale nie mam pojęcia w jakiej kolejności powstawały. Jedyną logikę jaką mogę się posługiwać, to chronologia znajdowania przeze mnie tekstów Jakuba. Niestety pracuję na budowie, tak jak i Heysel i nie mam zbyt wiele czasu, by je uporządkować. I tak cudem dotarłem do jego świątyni. Po jego zniknięciu, znalazłem miejsce gdzie kimał. Ani ja wcześniej tam nie byłem, ani nikt ze znanych mi osób. Nie mam pojęcia jak on tam mógł przebywać, faktem jest, że nazywał to miejsce Norą (Joyce), ale widok był porażający. Musiałem pozbierać ogromna ilość rozrzuconych papierów z notatkami, podartych zdjęć, popisanych książek i kaset magnetofonowych. Musiałem się śpieszyć, bo mieli tam zrzucić węgiel. Właśnie zdjęcia. Może posklejam, może coś na nich będzie. O mój Boże, może tam Andżela będzie albo jakaś inna laska. Widywaliśmy go w towarzystwie kobiet, nieraz w sytuacjach mocno intymnych ale nic nie wiedzieliśmy o ewentualnej stałej jego partnerce

Wyszukuję teksty, gdzie pojawia się wyraz Andżela bo zaczyna to być intrygujące. Kim ona jest i gdzie ją Jakub poznał? I natknąłem się na taki kawałek.

Siedzę na przeciwko poety, wpatruję się w niego, słucham tego co mówi z należną poecie uwagą.
– Musisz pisać to o czym myślisz, nie o tym co chciałbyś myśleć. I natychmiast to zapisywać. Rozumiesz?
– Jasne (odpowiadam) jasne, że wiem.
– No to o czym myślisz teraz?
– No myślę, o czym myślę?
– Nie masz myśleć mózgiem tylko sobą, sobą całym!
– Jak to całym, przecież myślenie to rola mózgu!
– Otóż nie!! Jesteś człowiekiem a nie mózgiem, masz duszę, ciało i czujesz! Myśl równolegle z tym co czujesz, jak to połączysz to będziesz człowiekiem, a nie mózgiem. Mózgi zastąpić mogą komputery, człowieka nie! I myśl co czujesz i nie czuj co myślisz… (ściszył głos) i wtedy będziesz poetą. Nie wtedy, gdy powiedzą ci, że jesteś dobrym poetą, bo poecie nie potrzeba potwierdzenia, że jest poetą bo w istocie nim jest. Rozumiesz?
– Pewnie
– No to o czym myślisz teraz, co masz w sobie? Co w tobie siedzi? Wyrzuć to z siebie!
– ?
– Wejdź w siebie i zobacz to, zobacz co w tobie siedzi, co każe ci coś robić? Zobacz, co każe ci żyć, poczuj…
– Boże!!! Ja myślę o Tobie Andżelo!!!
Zobaczyłem, że jest Andżela, to przepisałem. Nie jest łatwo odczytywać te teksty, spędzam nieraz wiele godzin, by dojść co to jest za wyraz, gdy jest niewyraźnie napisany? A ten poeta w tym tekście to może Ratoń, ponoć trochę się poznali, gdy Heysel mieszkał w Warszawie. Dużo o nim mówił, dlatego też Zespół Heysel gra teksty Ratonia. Ciekawe, czy jeszcze coś znajdę, co się da skojarzyć z nim. No i z tą Andżelą zaczyna być ciekawie

Anioł Stróż

Widziałem Anioła Stróża.
Widziałem rodzinę, idącą przez miasto. Mężczyzna i kobieta, dwoje dzieci.
Kobieta jest podchmielona, choć bardziej pijana.
Facet idzie pierwszy, chyba na nią obrażony.
Ma minę jakby spotkała go wielka krzywda.
Krzywda, że musi iść z pijaną kobietą.
Zerka na nią pogardliwie i z wyrzutem.
Dzieci idą koło faceta.
Za nimi zataczająca się kobieta.
Nagle jedno z dzieci zawraca.
Podchodzi do kobiety i pomaga jej prosto iść.
– Pomogę Ci mamo (słyszę).
Chłopczyk ma ze sześć lat i jasne oczy.
Ma jasne oczy, jasne włosy i jakąś jasność wokół.
Zobaczyłem Anioła, Anioła Stróża.
Pomyślałem – są Aniołowie.

Nie miał skrzydeł.
Nie był ubrany w długą atłasową szatę.
Wyglądał jak każdy inny chłopczyk w jego wieku.
Anioły nie są desantem z nieba, Anioły nie wyróżniają się wyglądem.
Anioły po prostu są.

Spojrzałem na siebie.
Też wyglądałem jak każdy inny chłopczyk w moim wieku.
Ale nie byłem Aniołem.
Widzę Anioły wokół, ale nie widzę Anioła w sobie.
Ile jeszcze Aniołów mam zobaczyć, by samemu stać się Aniołem.

Na ten tekst po lewej zwróciłem uwagę, bo pomyślałem, że dotyczy on piosenki Anioł, ale nie mam pojęcia, czy to o nim piosenka. Włączyłem sobie Anioła i zastanawiam się, może też byłem Aniołem ale pozwoliłem się dotknąć, złudzić i zmienić. To jedna z moich ulubionych piosenek Jakuba. Kiedyś myślałem, że śpiewa ją do kogoś, a przyszło mi do głowy, że może śpiewa do siebie, do swojego Anioła.

Tekst po prawej i poniżej był na sklejonych kartkach, jakby fragment zeszytu. Na dole był napis TAŚMA, być może ta rozmowa jest nagrana.

Spotkanie ze Starą Lesbą

Do kawiarni wchodzi mężczyzna o chłopięcym wyglądzie. Jest lekko wystraszony i podenerwowany. Rozgląda się. Przebiega pośpiesznie po wszystkich stolikach. Nagle, jakby dostrzegł to czego szuka. Spuścił głowę jakby się zawahał. Ale nabiera powietrza i idzie. Podchodzi do stolika, przy którym siedzi dojrzała kobieta.
– Dzień dobry, przepraszam…
– Dzień dobry (odpowiada)
– Wie pani, ja mam taką sprawę…
– Tak?
– Czy ja mogę siąść?
– Ty zdajesz sobie sprawę, co to za knajpa i jaki dzień tygodnia dzisiaj?
– Tak, oczywiście, tylko…
– Wiesz, że dzisiaj spotykają się same les?
– Tak, ja właśnie dlatego.
– Nie rozumiem
– No jestem tu właśnie dlatego, bo chciałbym z taką kobietą…
– Chłopcze!
– Chciałbym porozmawiać.
– A to niby o czym?
– Wie pani, ja mam taki problem i chciałbym…
– No mów (ponagla)
– Mam taki problem. Myślę, że moja dziewczyna jest homo, znaczy lesbijką… I…
– No i co?
– I po prostu nie wiem jak mam się zachować.
– I co ja mam ci powiedzieć jak masz się zachować?
– Nie, tylko martwię się, że…
– Że co?
– Że nie będę z nią. A ja bardzo chcę z nią być.
– Siadaj chłopcze, poświęcę ci chwilkę.
– No i martwię się, że ona nie będzie chciała być ze mną.
– Poświęcę ci chwilkę, bo problem nie jest w tym, czy ona jest hetero, czy homo, problem jest w Tobie i dlatego tu jesteś. Dlaczego myślisz, że jest homo?

– Byliśmy na imprezie i w którymś momencie zaczęła się całować z inną kobietą i… I obmacywać się…
– To o niczym nie świadczy.
– No tak, niby wiem a jednak to mocno niepokoi, kocham ją tak bardzo.
– Chłopcze. Ona być może ma problem, by określić swoją seksualność, ale większy problem masz ty. Bo ty musisz się pogodzić z jej wyborem. Nie jest łatwo pogodzić się z własną seksualnością, ale jeszcze trudniej pogodzić się z odmienną seksualnością kogoś, kto jest ci bliski. Wiesz, miałam męża, dzieci. Prowadziłam wspaniałe mieszczańskie życie hetero. Aż nadszedł moment w moim życiu, że wszystko się zawaliło. I to nie tylko w moim, życiu ale w życiu mojego męża, życiu moich dzieci. Ja pogodziłam się z tym, oni nie. Ja jestem szczęśliwą kobietą, oni pozostają zgorzkniali. Ja sobie układam życie na nowo a oni pozostają w minionym życiu. Ja nie mam problemu, oni mają. Mój mąż, po wielu latach współżycia, nazywa mnie teraz Starą Lesbą. Czy ty też nazwiesz tak swoją dziewczynę, gdy okaże się, że jest lesbijką? Czy powiesz jej, że ją kochasz?
– Tak, myślę że powiem, że ją kocham. Ale ona nie będzie wówczas ze mną.
– To opowiem ci coś jeszcze. Wymyśliłam sobie taką teorię, że ludzie rodzą się jako ludzie a nie jako kobiety i mężczyźni. Losowo przydzielane są im narządy seksualne, powodując, że stają się tzw. kobietami lub mężczyznami, a tak w istocie to owe narządy przypadają ludziom nie koniecznie odpowiednio do ich rodzaju. I tak cechy kobiece może mieć facet, który ma penisa i na odwrót. Cechy kobiety i mężczyzny są skrajnie różne, nie muszę ci mówić. Potrzeby ich są też różne. I na przykład, gdy oglądasz film porno to widzisz tak naprawdę jak pierdoli się dwóch facetów, z czego jeden ma pochwę i cycki, drugi ma chuja. Prawdziwe kobiety nie uprawiają seksu w ten sposób, one potrzebują ciepła, przytulenia i olbrzymiego spektrum pieszczot. W każdym bądź razie, prymitywni ludzie, jakimi jeszcze jesteśmy, uprościli sobie naszą rzeczywistość na kobiety i mężczyzn, budując pierwszy, potężny i nieludzki stereotyp. Zanim poznałam mojego późniejszego męża, byłam z dość dziwnym kolesiem. Jednocześnie kochałam go i pogardzałam nim. Dopiero po latach mogę zrozumieć pewne sytuacje, których wówczas nie
pojmowałam. Był kobietą, którą kochałam a zewnętrznie facetem, którego nie znosiłam. Pamiętam, że nie sikał jak facet w mojej obecności lecz siadał na kiblu jakby krępował się swojej męskości, dużo później pojęłam, że to była jego nieświadoma kobieca kokieteria. Gdzieś podświadomie czuł, że ja również podświadomie tego oczekuję. Myślę, że bardzo parał się swoją seksualnością. Najbliższe w nim, to co we mnie zostało, to jego kobiecość. Uwielbiałam się z nim kochać, bo powoli odkrywał moje ciało, dotykał wszystkie czułe miejsca mojej skóry, uwielbiałam się wtulić w jego kobiecość. Bardzo długo w ogóle nie uprawialiśmy seksu, bo satysfakcjonowały nas pieszczoty, choć wiem, że cierpiała jego męska powierzchowność. Pamiętam jak jechaliśmy samochodem, puszczałam muzykę i wtulałam się w kobietę, która była w nim mówiąc: tak mogłabym już jechać z tobą do końca życia. Niestety budził się w nim facet i wszystko nagle pryskało. Uwodził mnie swą kobiecością a odpychał tym, czego został nauczony przez społeczeństwo, czyli narzuconą męskością.
– Nie rozumiem ( przerwał młody), chcesz powiedzieć, że będąc facetem mogę być jednocześnie kobietą?
– Nie, jesteś albo kobietą, albo mężczyzną, oczywiście mogą być też natury złożone, z różnym środkiem ciężkości. A jednocześnie dostajesz do użytku męskie przyrodzenie. Jeżeli jesteś z natury mężczyzną wydaje się, że jest ok. Jeżeli jesteś kobietą, pojawia się dysonans. Ci ostatni, posiadając wrażliwość kobiety toczą bój ze swoją męskością, co czyni ich cierpiącymi, to poeci, artyści, nawiedzeni, szaleńcy, samobójcy, wiecznie poszukujący swojej tożsamości. I jak już widzisz taki obszar, to musisz wiedzieć czego ty pragniesz. I to jest istota twojego problemu: musisz wiedzieć, czego ty chcesz! Nie możesz chcieć jej, bo ona nie jest przedmiotem (no, chyba, że jest), możesz pragnąć jedynie tego, co ona ma w sobie. I oto dochodzimy do sedna, że tak naprawdę jesteśmy stworzeni po to, by brać a nie jak nam wciskają, by dawać. Z kolei, żeby wiedzieć, co brać, musimy wiedzieć, czego potrzebujemy. Ja potrzebuję ciepła i czułości, więc nie jestem żadną Starą Lesbą tylko pragnę tego, co może mi dać tylko kobieta. I nie jest dla mnie ważne, jaka jest moja natura, tylko dla mojej partnerki, bo to ona określa swoje potrzeby. Rozumiesz?

Muszę na chwilę przerwać, bo oszaleję. Wpisuję średnio, chyba ze trzy wyrazy na godzinę. Każdą kartkę muszę delikatnie rozkleić i odczytać. Posługuję się szkłem powiększającym, skanuję, powiększam i dochodzę, co to ma być za wyraz. Odsłuchuję jednocześnie taśm Jakuba. Właśnie wysłuchałem Ciało i przypominam sobie, jak Heysel mówił, że zaczął śpiewać ją po śmierci Ratonia. Jednocześnie przypomniałem sobie pewną sytuację, związana z innym poetą, z Wojaczkiem. Siedzimy w knajpie, na stole sporo wódki. Siedzi Jakub i jego rówieśnicy, dla mnie jak dziadkowie. Nie wiem, może był ktoś z kapeli, nie pamiętam. Rozmawiali o Wojaczku, mówili o nim Rafał. Rafał to, Rafał tamto, a Rafał powiedział tak, a pamiętasz jak Rafał, pamiętasz to…? Spojrzałem w stronę kibla, bo myślałem, że za moment powróci stamtąd Wojaczek, byłem przekonany, że wyszedł tylko na chwilę, by się odlać. Rafał nie wyszedł, nie pamiętam jak skończyła się impreza, być może urwał mi się film. A tak mi się dziwnie to przypomniało. Na tej kasecie jest jeszcze inna piosenka, której nigdy nie słyszałem wcześniej, nigdy w mojej obecności Jakub jej nie śpiewał, choć wydawało mi się, że znam wszystkie. Nie ma oczywiście tytułu, ale mam wrażenie, że tytuł powinien brzmieć: Będę czekać. Muszę pogadać z kapelą, żeby ją nagrali. Ładna piosenka, niby smutna a jednak wesoła. Dobra, wracam do Starej Lesby

– ? (dziwna mina)
– Oczywiście, że nie rozumiesz. Bo mówię to, co ja mam potrzebę mówić a nie co ty chcesz usłyszeć. Mówię to, bo jesteś w wieku mojego syna i to jemu chciałabym to wszystko powiedzieć, bo myślę, że on mógłby mnie zrozumieć. Na zrozumienie męża i córki nawet nie liczę. Jeżeli nie zrozumiałeś, to powiem ci tak najprościej. Świat ludzi, to świat natur kobiet i mężczyzn. Świat kobiet to miłość, ciepło, wrażliwość i tym podobne, to chyba rozumiesz. Świat facetów, to walka, polityka, interes, opłacalność i wszystko co da się przeliczyć, zobaczyć i dotknąć. Kobiety cieszy, to co mają, nie przywiązują większej wagi do posiadania rzeczy materialnych, zabiegają jedynie o dobra duchowe. Faceci, to świat pieniędzy, polityki, prawa, popularności, bywania na salonach, bogactwa. Te światy przenikają się oczywiście. Ale istnieją też w czystej postaci. Jeżeli dwoje ludzi jest ze sobą bo się kochają, ale tak naprawdę a nie deklamują bzdury o miłości, to oboje są kobietami mimo, że jedno z nich może mieć atrybuty męskie. Jeżeli dwoje ludzi decyduje się być razem, by powiększać dobra materialne lub coś zyskać, to jest dwóch facetów, co nie przeszkadza jednemu z nich mieć łechtaczkę i cycki. I oto widzisz, że prawdziwa miłość może istnieć tylko w świecie kobiet. Czyli, wszyscy, którzy prawdziwie kochają i czują to w gruncie rzeczy lesbijki, bo posiadają kobiecą naturę. Zaś związki, gdzie ważny staje się jakiś zysk to pedały. Ten zysk, to nie tylko pieniądze, to może być ucieczka przed samotnością, to może być chęć posiadania męża lub żony, posiadania dziecka bo tak nakazuje stereotyp. W każdym bądź razie ów zysk nie ma nic wspólnego z uczuciami, tymi najważniejszymi uczuciami. (…)

W tym miejscu kończą się kartki ale mam wrażenie, że jeszcze jest ciąg dalszy. Nie ma takiej możliwości, bym teraz go odszukał. Ale może się natknę na niego, wówczas go umieszczę.

Może spróbuję napisać coś więcej o Heyslu. Jakuba znam nieco innego niż w tych tekstach. Był oazą ciszy i spokoju. Nigdy nie podejrzewałem go, że tak się szarpie. Heysel mówił niskim, ściszonym głosem. Głosem tak kojącym i wyciszającym. Robiło mi sie czasami tak błogo, jakbym wyjarał jakieś kosmiczne zioło. W spokoju wysłuchiwał wszystkich naszych anegdot i dowcipów, żalów i tęsknot, mrużąc czasami tylko oczy. Wydawało się, że nic już go nie ruszy, że przeżył tyle, że wszystko wokół jest mu doskonale znane i zrozumiałe. A teraz widzę, że znałem zupełnie innego kolesia. Nie przyszłoby mi do głowy, że jest taki poszarpany. A przecież był w wieku moich dziadków. Moje wyobrażenie o dziadkach było zupełnie inne. Czasami sam sobie zazdroszczę, że miałem takiego kolegę. Martwię się, martwię się bo czuję, że Jakub nie żyje. Pamiętam, jak będąc dzieckiem widywałem Heysla. Niemalże przepływał ulicą, pośpiesznie lecz dostojnie. Natychmiast zwracało się uwagę na jego jasne oczy i pozbawione grymasu usta. Te oczy i usta pozostały nie zmienione, jedynie wokół nich powstawał zapis czasu i przeżyć

Przypomniałem sobie taką rozmowę z Jakubem
– Nie można być trochę szczęśliwym lub bardzo. Szczęśliwym się jest albo nie i tyle.
– To tak jak z ciążą: albo się jest, albo nie (podpowiadam). No chyba, że jest urojona (próbuję być dowcipny).
– Tak, tylko urojone szczęście występuje znacznie częściej.

Wracam do piosenek Jakuba Heysla nagranej na płycie. Otóż, koleś opowiadał mi, że kochał się przy tej płycie. Mówił, że przeżył cudowną noc. Nie wiem, pewnie warto spróbować. Modlitwa jest niezłym erotykiem, ale to sam mistrz Joyce. Albo przy Porankach. A na koniec powinno być Opowiedzieć. I on opowiada: Jakaś ty piękna i cudowna, a ona opowiada: Ależ ty jesteś męski i podniosły. W każdym bądź razie próbujcie…

Ta strona jest właściwie dla ludzi ubogich, bogaci powinni wydawać swoje pieniądze na cycate, acz głupawe gwiazdy z TV, albo tzw.. rockowe wygłupy podstarzałych nastolatków, którym ciężko jest zwlec się ze sceny. Tu za muzykę nikt nie musi płacić ani rejestrować się, ani nic. To taka fanaberia Jakuba Heysla, który nie mógł pojąć: jak za sztukę można płacić? Sztuka jest wszędzie i jest bezpłatna, wystarczy się rozejrzeć. Tak naprawdę sztuka jest w tobie, sztukę czujesz dzięki swojej wrażliwości a nie dzięki pieniądzom. Za pieniądze możesz kupować przedmioty, nie można kupić doznania, no chyba, że za doznanie uznamy jazdę na karuzeli.

Kolejna znaleziona kartka, może to jakaś piosenka, o dziwo napisana na maszynie.
Po wizycie

to jeszcze kiedyś będzie
miliony nowych dróg
i będę mógł być wszędzie
nie oszczędzając nóg

a jeszcze kiedyś stanie
najlepszy z moich dni
jemu na powitanie
porzucę złudne sny

i wstanę już gotowy
w daleką drogę iść
i by zupełnie nowym
na nowo, nowym żyć

nie podziękowałem Ci
za miłość
nie podziękowałem Ci

gdy wyrzucono mnie z chaty
powiedziałem:
albo idziesz ze mną
albo koniec z nami
cicho ubrałaś dzieci
i stanęłaś gotowa na wszystko,
ogłupiały zabrałem Cię
do kolesi równie pijanych jak ja
nie podziękowałem Ci
choć byłem kochany

przywiózł mnie autobus
nieprzytomnego, utaplanego
we własnych ekskrementach
z żałosnym bagażem na ziemi
Ty zabrałaś mnie do domu
umyłaś i położyłaś obok siebie
zbudziło mnie niebo białej pościeli
nie podziękowałem Ci
choć byłem kochany

zawsze
chwaliłaś
zachęcałaś
podnosiłaś na duchu
podawałaś rękę
nigdy
nie mówiłaś o miłości
bo to tylko słowa
nie podziękowałem Ci
choć byłem kochany

-…jeżeli nie znasz sąsiadów i tych dalszych sąsiadów i jeszcze dalszych i twoja wiedza zaczyna się i kończy na telewizji, to znaczy żeś jołop.
– ale ta mądrość nie jest uniwersalna, ponadczasowa. Jak kiedyś tam nie będzie już telewizji tylko coś tam innego, to kto zrozumie ten tekst o telewizji ?
– tylko jołopy nie zrozumieją.

Bajka
Za 100, może 200, albo i 300 lat, a może jeszcze więcej, nauka osiągnie taki poziom, że ludzie będę mogli wskrzeszać umarłych. Ludzie zaczną wracać z zaświatów. Nie sądzę, aby wszyscy byli wskrzeszani. Myślę, że dostąpią tego tylko ci, za którymi tęsknią żywi. Dostąpią tego tylko ludzie kochani za życia. Sam nie wiem, czy się załapię. Aż zjawi się Chrystus, dorośnie, spojrzy i powie: To ja tyle namąciłem?

Znajdź chwilę, by pobyć z sobą. Znajdź chwilę, kiedy będziesz mógł się zatrzymać i spojrzeć na swoje życie. By zobaczyć siebie jako małe dziecko i jako dojrzewającego człowieka bez względu na jakim etapie życia jesteś. Zobacz siebie jakim byłeś rok temu, miesiąc a nawet dzień, czy godzinę. Spójrz na siebie z przeszłości jak na innego człowieka. Dostrzeż w nim wady i zalety. Pochwal go albo zgań, uraduj się i zatrwóż, zachwyć się nim ale nie gardź nim. Cokolwiek dokonał człowiek, który był tobą… Wybacz mu. A jeżeli znajdziesz jeszcze trochę czasu to pomyśl o sobie jak o innym człowieku za rok, dwa albo dziesięć i pomyśl, że ten człowiek spojrzy na ciebie na takiego jakim jesteś dzisiaj. I być może powie: To była ważna chwila w moim życiu.

Nie czekaj aż on (ona) ci to zaproponuje,
zabierz go (ją) do bukowego (sosnowego) lasu
jeżeli on (ona) się nim zachwyci
to znaczy, że to dobry człowiek
wart Ciebie.
I taki wyrwany kawałek kartki znalazłem, nie mam pojęcia, czy to część jakiegoś tekstu.
gdzieś tam na dnie, gdzie wszystkie skrajne uczucia kończą bieg
Gdzieś na zaplamionych płytach Heysla znalazłem jakieś nagrania, nie wiem, może i trzydziestoletnie, ale z pewnością starsze ode mnie.
A mogłaś mieć dobrego przyjaciela,
bo i czuły jest i inteligentny,
choć niezbyt skromny i ułożony,
ale te dwie pierwsze cechy
są przydatniejsze w przyjaźni.
C.D.N..
Mam coraz mniej czasu aby tu zaglądać ale robię co tylko mogę. I oto dostałem maila: „Nie rozumiem, Heysel to kapela z najlepszym repertuarem z najlepszymi muzykami i jeszcze ten dziwaczny patron… Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam choć jestem z Wrocka. To o co chodzi, że trafiłam tu przez zupełny przypadek, choć powinnam trafić tu z premedytacją? Trzymajcie się Ania T.” – Fajnie taki mail dostać.
Z powodu …?!
…Z powodu, złamania lodu(ów)
albo z powodu
pierwszych kotów za płotu(ów)
albo tak po prostu
bez powodu(ów)…
Dobrych chwil nie można powtórzyć. Nie ma sensu ich rozpamiętywać, bo ucieknie ci ta chwila w której jesteś, a to jest dobra chwila, bo ja ci życzenia ślę…
Po ciężkiej pracy fizycznej przychodzi wena twórcza. Ci co siedzą i piszą całymi dniami nie mają weny, dlatego wypisują takie brednie.

Nie dawało mi spokoju, myślenie o niechęci do publikowania Jakuba. W końcu zapytałem wprost:
-Powiedz czemu nie chcesz publikować, podzielić się wiedzą, doświadczeniem? Być może sprawisz, że ktoś poczuje się fajniej.
– Wiesz w tym wszystkim chodzi o to, bym ja poczuł się fajniej a nie ktoś.
I tyle się dowiedziałem o sztuce.

Pieśń wody

Szykuję sobie kąpiel. Na zewnątrz pada deszcz, aż żałuję, że nie zmokłem. Zupełnie inna radość towarzyszy gdy jest się zmokniętym i zziębniętym przed kąpielą.